Kreatywne historie RP

Lubisz zanurzyć się w nowym nieznanym świecie, a może wolisz historie z życia wzięte lub takie, które pozwolą ci odlecieć z ziemi? Tutaj wszystko jest możliwe.

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2023-09-29 17:50:43

Mabel Hampton
stypendziara
Dołączył: 2023-09-28
Liczba postów: 13
Wiek: 20 lat
Kolor oczu: ciemnobrązowe
Wzrost: 170 cm
WindowsChrome 116.0.0.0

wątek pierwszy

MIEJSCE AKCJI

Nazwa miasta:

Opis miasta:

UNIWERSYTET

Nazwa uczelni:

Opis uczelni: {...} to prestiżowa uczelnia znajdująca się w stanie {...}. Jej kampus mieści wiele specjalizacji, a sama uczelnia oferuje naukę na najwyższym poziomie, zarówno swoją starannie dobraną kadrą, jak i nowoczesną infrastrukturą.

Wydział: Architektury, ul.

Akademik Mabel: czwórka, ul. {...}, pokój 33

Offline

#2 2023-09-29 23:05:10

Mabel Hampton
stypendziara
Dołączył: 2023-09-28
Liczba postów: 13
Wiek: 20 lat
Kolor oczu: ciemnobrązowe
Wzrost: 170 cm
WindowsChrome 116.0.0.0

Odp: wątek pierwszy

DWA TYGODNIE PRZED ROZPOCZĘCIEM ROKU AKADEMICKIEGO

Usiadłam na parapecie w swoim pokoju, wyglądając przez okno. Lubiłam wakacje na kampusie, kiedy nie był tak głośny i tak bardzo przepełniony ludźmi. Gdy tylko zaczęła się przerwa wakacyjna, myślałam, że to będzie dla mnie horror, że zrobi się pusto, bo przecież większość ludzi stąd miała jednak gdzie wracać. Nie żebym ja sama nie miała ale... W NB było mi całkiem dobrze. Moja współlokatorka się wyprowadziła, a nikogo nie przydzielili do mojego pokoju, więc miałam sporo czasu na miły restart. Poza tym, akademiki nie opustoszały aż tak bardzo, wciąż było trochę studentów, którzy z jakiegoś powodu wybrali pozostanie tutaj, pewnie praca albo praktyki.
Mój telefon zaczął dzwonić, więc podniosłam się z miejsca, żeby go poszukać, a gdy znalazłam, zdziwiona zobaczyłam numer Matta.
- Mała, zgadnij kto jest w NB! - od razu uderzył we mnie jego radosny głos, na co się zaśmiałam. - Podpowiem, ma blond włosy, głupi uśmiech i jakieś metry sześćdziesiąt w kapeluszu. - Parsknęłam śmiechem do słuchawki. - Tak, tak, twoje marzenia się spełniają, oto jestem i... - Zaczął strasznie dyszeć.
- I zaraz wyzioniesz ducha. Biegniesz? - zapytałam, ale zaraz po tym jak to zrobiłam, klamka od moich drzwi gwałtownie zaczęła się ruszać. - Aha. - Rozłączyłam się i otworzyłam drzwi.
- Serio... Powiedz, że... tego się... nie spodziewałaś - wydyszał, odgarniając za długie włosy z czoła.
- Nie spodziewałam się, bo mówiłeś, że dopiero za tydzień będziesz.
- Więc się nie spodziewałaś, cudownie - oznajmił zadowolony z siebie jakby był to nad wyraz wielki wyczyn po czym bez żadnego zażenowania wszedł do mojego pokoju, rozwalając się na łóżku jak gdyby był u siebie.
Zachowywał się jak rasowy nowobogacki dzieciak. Nie miałam pojęcia dlaczego się z nim zakolegowałam. Ale dzięki temu, że w przeciągu pierwszych kilku tygodni pierwszego roku, jakimś cudem, Matt mnie polubił, to dostałam się w łaski towarzyskie. Do teraz nie byłam pewna, czy jestem z tego zadowolona, czy jednak nie. Poza tym, Matt koszmarnie się panoszył. I przezywał mnie "mała", co wyprowadzało mnie z równowagi za każdym razem coraz mocniej. A gdy się go spytałam o genezę tej ksywki, to odparł, że przecież on jest niski, a ja wysoka. Ale dla niego chyba sporo osób było wysokich. Choć dzięki temu zyskał co nieco mojej sympatii, bo spodziewałam się oklepanego tekstu.
Poza tym, że Matt bywał nieznośny, to lubiłam tą jego gadaninę. Choć długo zajęło mi przekonanie się do niego. Prawdę mówiąc zakumulowaliśmy się mocnej dopiero na koniec roku, gdy pisaliśmy wspólną pracę zaliczeniową. I jak już wspominałam wcześniej, Matt nieco wkręcał mnie w towarzystwo, co niosło za sobą przyjemną opcję obcowania z innymi ludźmi, niż tylko tymi z roku lub z pracy.
- Wygodnie ci? - zapytałam sceptycznie.
- A tobie? - Uśmiechnął się do mnie przebiegle. - Chłopaki z wydziału sportowego zaprosili mnie do baru. Idziesz?
- Przestań, jestem zajęta - bąknęłam, krzywiąc się.
- Byciem zimną suką? - Uniósł ostentacyjnie brew na co parsknęłam chłodno.
- Wiesz, że nie cierpię jak tak mówię. Nie mam dziś siły na ciebie i twoje towarzystwo. Idź z chłopakami na piwo i zostaw mnie w spokoju. Zaraz i tak nie będę mogła się od ciebie uwolnić.
- Dziewczyno, nie bądź taką sztywniaczką, życie ucieka przez palce - zjeżyłam się na te słowa ale Matt zupełnie nic sobie z tego nie robił i mówił dalej - w ten piękny sobotni wieczór. Masz wolne, a to cud nad cudy. Więc wbijaj się w jakąś kieckę i lecimy. - Poderwał się z miejsca i ruszył do drzwi. - Zapale fajka na dole i poczekam dziesięć minut, a potem pójdę.
- Szerokiej drogi.
- Mabel... No weź. Przy tobie z piątki robię się siódemką.
- A co z Hannah? - zapytałam zdziwiona. Gdy się rozstawaliśmy w lipcu był szaleńczo zakochany w słodkiej brunetce i nie mógł przestać o niej gadać, choć moim zdaniem była pustakiem, ale nic mu już nie mówiłam.
- Było minęło, tamta fala już odpłynęła. Chodź, jeden drink, ja stawiam.
- Jesteś zdesperowany - zauważyłam, ale podeszłam do szafy.
- Baaaardzo! Będę czekał.
I sobie poszedł, a ja założyłam na siebie dżinsy, luźną koszulkę i spięłam włosy w wysoki kok, zastanawiając się po co to robię.

***

Wypiłam drinka z Mattem i tak jak chłopak się spodziewał, zaraz jakaś dziewczyna go zaczepiła. Ja odsunęłam się od całej tej jego zgrai kolegów i usiadłam z niedopitym drinkiem przy barze.
Zamknęłam oczy i na chwilę odpłynęłam zupełnie. Zatopiłam się w szumie dookoła mnie. Grała muzyka, ludzie się śmiali, słychać było szuranie krzeseł, stukot szkła o szkło. Powietrze było lepkie, czułam się trochę tak, jakby ta cała atmosfera oblepiała moje ciało, a potem powoli, jak balsam wchłaniała się w moje ciało. I było to bardzo przyjemne uczucie, wręcz kojące. Bo im dłużej tak siedziałam, tym bardziej wyostrzałam zmysły na poszczególne bodźce, jakby bar stał się orkiestrą, a ja z upragnieniem wsłuchiwała się w ulubione instrumenty.
- Hej, o czym tak myślisz?
To było brutalne, pomyślałam. Naprawdę tak pomyślałam. Jakby ktoś wyłączył muzykę dokładnie przed moim ulubionym fragmentem piosenki. Czułam niedosyt.
- Ojej, wybacz. Nie chciałam cię przestraszyć. Miałaś po prostu taki ładny uśmiech, że aż ci pozazdrościłam i pomyślałam, że może się podzielisz tymi myślami - wyjaśniła pośpiesznie dziewczyna. Długie blond włosy miała splecione w warkocz, a jej zielone oczy były pełne przyjaznych iskierek. Nie umiałam sobie tego inaczej opisać. Radosne iskierki.
- Po prostu... Słuchałam - powiedziałam, odwracając wzrok.
- Aha - Na chwilę zapadła między nami cisza. Chyba moja odpowiedź ją zraziła. - To chyba nie jest dobre miejsce na słuchanie. Straszny hałas.
- Trochę tak. Dlatego już się zbieram - oznajmiłam, podnosząc się ze stołka barowego. Ku mojemu zdziwieniu blondynka zrobiła to samo.
- Ja też już miałam iść. Kumpela mnie wystawiła - wyjaśniła się pośpiesznie, widząc moje badawcze spojrzenie.
- Masz tendencje do ciągłego tłumaczenia się. Nie musisz tego robić - rzuciłam i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Pewnie tak, ale wiesz, głupio mi że przeze mnie ciągle masz... Taki wyraz twarzy. Chciałam tylko zagadać. No wiesz, być miła, bo siedziałaś tak sama i pomyślałam sobie... No... ten. - Westchnęła ciężko. - Straciłam wątek. - Zaśmiała się sama z siebie.
- Powiedz mi wprost o co ci chodzi - poprosiłam spokojnym głosem, zerkając na nią przelotnie.
- Może zacznę jeszcze raz? - znów się speszyła. - Okej. Zacznę. Hej, jestem Wendy Burns. I zagaduję do ciebie, bo wyglądasz naprawdę przyziemnie i... Znaczy nie chciałam powiedzieć przyziemnie! Znaczy chciałam ale chodzi mi o to, że wyglądasz dobrze i miło dla oka... - Nadęła się jak rybka rozdymaka, a jej policzki oblał rumieniec. - Po prostu ładnie wyglądasz - wymamrotała na koniec, zwalniając kroku.
Uśmiechnęłam się pod nosem i przystanęłam w miejscu. Odwróciłam się do speszonej dziewczyny i pierwszy raz posłałam jej jeden z moich przyjaznych uśmiechów. Więc o to jej chodziło, pomyślałam i poczułam przypływ ekscytacji. Albo bardzo nieudolnie chciała mnie poderwać, albo po prostu była beznadziejna w rozmawianiu z obcymi ludźmi.
- Hej Wendy. Ja jestem Mabel Hampton - szepnęłam wciąż uśmiechnięta. - Jesteś tu nowa?
- Tak, przyjechałam kilka dni temu. Mieszkam niedaleko, chciałabyś... Wpaść?
- Nie chodzę na pierwsze randki do kogoś.
- Oh.
I znów zapadła między nami cisza. Dla Wendy musiało być to bardzo niezręczne, bo nie patrzyła na mnie, ale dla mnie to był dobry moment na dłuższe przyjrzenie się jej twarzy. Zielone oczy robiły swoje, to pewne. Gdyby nie ostrzejszy makijaż jej okrągła buzia na pewno sugerowała by kilka lat mniej niż w rzeczywistości miała.
- Ale mogę ci dać swój numer. - Wendy podniosła w końcu wzrok i nasze oczy się spotkały. Znów widziałam w niej te radosne iskierki. - Mieszkam tu od roku, możemy się gdzieś przejść. Ale może lepiej za dnia - zasugerowałam.
- O tak, było by świetnie. - Wyciągnęła telefon z kieszeni, odblokowała go i podała mi. Wpisałam swój numer i zapisałam się w jej telefonie jako "Mabel z baru", po czym oddałam jej telefon. -
- Super - powtórzyła rozbawiona. - Zadzwonię jutro.

Nie zadzwoniła. Za to przez kilka dni dostawałam na telefon z zastrzeżonych numerów nieprzyjemne wiadomości. Połączyłam kropki i w całym tym równaniu przypomniałam sobie o Wendy. Być może nawet się tak nie nazywała. I to mnie trochę zdenerwowało. Bo po co robić coś takiego? Z nudów. Ludzie nie mają się w co teraz bawić, banda bogatych, nadętych kretynów.
Wyżaliłam się nieco z Grace, kiedy wpadłam do niej do mieszkania na kawę. Cieszyłam się, że Grace postanowiła przeprowadzić się razem ze mną do NB. Dobrze było mieć siostrę blisko siebie. Żałowałam trochę, że nie mogłyśmy wynająć czegoś razem, bo byłoby mi pewnie lepiej w mieszkaniu niż w akademiku ale Grace prowadziła taki tryb życia, że ciężko by było znaleźć w niej spokój.

***

Tydzień przed rozpoczęciem się roku akademickiego zaczęło przybywać ludzi i na korytarzach pojawiały się znajome i nowe twarze. I uświadomiłam sobie, że brakowało mi tego szumu rozmów w kuchni, jadalni i w salonie studenckim. Łapałam się nawet na tym, że uśmiechałam się pod nosem.
Byłam też całkiem zadowolona z tego, że już zaraz wrócą zajęcia. Co ja ze sobą pocznę, gdy już skończę studiować. Pochłanianie wiedzy było dla mnie bardziej naturalne niż oddychanie.
- Czego się gapisz - fuknęła na mnie dziewczyna, którem mimowolnie się przyglądałam. Była ładna, nawet bardzo. Miała krótkie, kasztanowe włosy, prosty nos, pełne usta i delikatny makijaż, taki, który ma wyglądać po prostu naturalnie, pomijając zbyt czerwoną szminkę.
Mieszkałam w akademiku numer 4, był to jeden z najtańszych, gdzie pokoje były dwu albo trzyosobowe. Czwórka była przyzwoita, ale bardzo przyziemna, w porównaniu do dziesiątki, w której mieszkał Matt. To był chyba najlepszy z akademików, mieli tu dużo większe pokoje, bardzo wygodne łóżka, łazienki na własność, a całość wyglądała po prostu jak elegancki hotel.
I wtedy właśnie spotykałam mnóstwo takich dziewczyn jak dziewczyna teraz przede mną. Pięknych, bogatych i strasznie pretensjonalnych. Od razu rozpoznawali we mnie przeciwnika, wystarczyło im jedno spojrzenie na nie markowe ciuchy i byłam skreślona. Już w szkole średniej przestało mnie to przejmować. Choć czasami sprawiało, że czułam się jak ktoś z zupełnie innej planety, jakbym miała trzecie oko albo ogon.
- Zgubiłaś się?
- Czekam na kogoś.
- Chyba jednak powinnaś poczekać przed wejściem - zasugerowała.
- Zluzuj Lexy, już stąd zjeżdżamy. - Matt pojawił się jakby znikąd. - Mabel tu wpada, więc musisz przywyknąć.
- Do motłochu nie da się przywyknąć - bąknęła, uśmiechając się do mnie pobłażliwie.
- Wasza Wysokość - dygnęłam przed Lexy, posyłając jej uśmiech pełen pewności siebie i jeszcze zanim się od niej odwróciłam dostrzegłam na jej twarzy lekkie zaskoczenie ale dziewczyna nic już nie powiedziała.

***

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
vulcan - polna5b - grandmarealestate - jednosc - baza

[ Wygenerowano w 0.025 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 771.16 kB (Maksimum: 921.05 kB) ]